PO MOJEMU #13 - 5 rzeczy, które denerwują mnie w szkole.

     Witam! Co raz bliżej wakacje, a dla mnie też koniec gimbazjum, więc postanowiłem jeszcze zarzucić jednym postem, który tematyką nawiązywałby do szkoły, bo w wakacje raczej nie planuję takiej tematyki w swoich postach.



1. Niesprawiedliwość oceniania.

Tak, tak, ja wiem, że życie ogólnie jest niesprawiedliwe, jednak szkoła jako instytucja w samym swoim założeniu powinna oceniać sprawiedliwie. Tak niestety nie jest. Nie skarżę się teraz, bo dla mnie niesprawiedliwość nauczycieli raczej zawsze wychodziła na plus, co nie znaczy, że jej nie zauważam. Niedawno, gdy poprawiałem biologię z 3 na 4, mój kolega z klasy również chciał sobie poprawić roczną, tylko, że z 2 na 3. Jednak pani powiedziała, że skoro ja mam 3 ( a w jej mniemaniu jestem "dobrym uczniem", bo tak), to jej chyba ręka by uschła, gdyby go poprawiła z 2 na 3 i miałby taką samą ocenę, co ja. Nie ogarniam takiego podejścia nauczycieli. Jest mega niesprawiedliwe. Tym bardziej, że ja poprawiłem dostateczny na dobry, a on nadal ma dopuszczający. Trochę meh.

2. Szkoła nigdy nie widzi problemu.

Fakt powszechnie znany. Szkoło problemu nie widzi nigdy. Nieważne, co by się działo: jakieś prześladowanie, wyzwiska, itp. nauczyciele o tym nie będą wiedzieć, dopóki im tego nie powiesz, a nawet wtedy skończy się na rozmowie z wyzywającymi itp. "Szkoła naszym drugim domem". - strasznie przekłamane hasło. Wiele osób, którzy nie dogadują się z rówieśnikami nie chcą do niej chodzić, a grono pedagogiczne nie próbuje im pomów, ale cóż polskie realia.

3. Równi i równiejsi. 

U mnie w szkole byli zawsze. Nie ważne, u której wychowawczyni, zawsze ktoś miał pozwalane na więcej. Osoby, które z zachowania powinny mieć naganne, które obrażały i rzucały papierkami itp. w nauczycieli, którzy z dupy obcinali koleżankom włosy, którzy rozpierdalali, a i tak większych konsekwencji nie ponosiły. A ja, gdybym wyzwał nauczycielkę (nie pyskował, bo pyskowałem nie raz XD), to pewnie byłbym u dyrektorki, moi rodzice byliby wezwani i jeszcze bym pewnie naganę dostał czy coś, bo przecież ja jestem "grzecznym uczniem" i o mnie się martwią, dlatego na moje złe zachowanie zareagują tak, a nie inaczej, żeby mi pomóc.

4. W-F

Zdecydowanie najlepsza lekcja w mojej szkole. Moja klasa ma łączone z jedną klasą równoległą, więc chłopaków jest stosunkowo dużo, bo około 20. Od ponad pół roku każdą lekcję mamy z kimś innym. Dajmy na to: poniedziałek (1 lekcja) - pani "Z", środa (1 lekcja) - pan "X" i piątek (2 lekcje) - pani "Y". Już z powodu lekcji z trzema nauczycielami jakieś sprawdziany czy coś są niemożliwe, bo oni nigdy nie mogą się dogadać, kto, co i kiedy sprawdzał. A w dodatku pani "Z" z poniedziałku jest polonistką, umie nauczyć, jest miła, ale jest, kurwa, polonistką! Zajęcia z nią były moim najgorszymi lekcjami wuefu odkąd pamiętam. Mniej więcej wyglądało to tak: przychodziła jakieś 10-15 min po dzwonku, sprawdziła obecność, kazała nam iśc do takiej małej salki ze stołem do ping-ponga, gdzie w koło mamy ławki i dawała nam piłkę, do siatkówki, kurwa. Małe pomieszczenie jakieś 4x3m, a prawie 20 gimbusów dostaje piłkę do siatki. Brawo, kurwa, pani polonistko. No, a potem rozjebaliśmy lampę xD. Jedyne konkretne lekcje były z panem "X", ale i tak nie mogliśmy się dogadać w tym, co robimy, bo jesteśmy z dwóch klas i zawsze jedna klasa chciała np. siatę, a druga nogę, więc wychodziło na to, że najpierw jedna klasa grała w nogę (druga siedziała), a potem druga w siatę, a siedziała pierwsza. A u pani "Y" przez dwie lekcje nie robiliśmy nigdy nic. Raz zrobiła sprawdzian z siaty. Jeden "puszysty" dostał 6 z serwowania, bo przez siatkę przeleciały 6/10 piłek.

5. Moja pani Dyrektor.

Ja jej po prostu nienawidzę. Robi wszystko, żeby uprzykrzyć nam życie. Zawsze. Ona nawet podczas składania świątecznych życzeń potrafi narzekać, jacy to my nie jesteśmy źli, bo drzwi w kiblu są pomazane. I ile to nowa podłoga na I piętrze nie kosztowała. Nie zgodziła się na ostatnią wycieczkę w tej szkole, "bo nie". I tyle. Gdy poszliśmy ją prosić, żeby jednak się zgodziła, to nas zwyzywała, a nasza wychowawczyni wylądowała u niej na dywaniku. Tak średnio miła osoba z niej, że się tak wyrażę.

=========================

     No, chyba pozbyłem się negatywnej energii związanej z, prawie już byłą, szkołą. Trzymajcie się i do następnego!

Komentarze

  1. Śmieszy mnie tekst nauczycieli, którzy twierdzą, że szkoła jest naszym drugim domem. Dom jest dla mnie przyjemnym miejscem, a nie budynkiem, z którego chcę się jak najszybciej wydostać. Może z chęcią bym szkoła do szkoły, gdyby nie moi rówieśnicy jakich z każdą chwilą nienawidzę coraz mocniej. Ludzie dzielą się tam niestety na lepszych i gorszych, co dla mnie jest niepoważne. Kolejną kwestią jaka mnie denerwuje to złośliwość nauczycieli. Jestem osobą cichą, dobrze uczącą się, dziewczyną która odnosi się do nich z szacunkiem. Niestety najczęściej tak czy siak obrywa mi się za to. Przez 3 lata gimnazjum jestem dręczona przez moją polonistkę. Nie raz przychodziłam do domu z płaczem...dopiero w ostatniej klasie zrozumiałam, że nie warto się kimś takim przejmować. Dzięki Bogu już za tydzień wychodzę w tej szkoły z nadzieją, że w technikum znajdę wreszcie przyjaciół, swoje miejsce w nim.


    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/06/panimniezkimspomylila.html

    OdpowiedzUsuń
  2. 1 i 3 punkt trochę się ze sobą łączą, dlatego zawsze warto zadbać o swoją fasadę (patrz: teoria dramaturgiczna Goffmana) i cieszyć się z bycia dobrze postrzeganym uczniem. Niestety, rówieśnicy wtedy trochę mniej szanują, przynajmniej tak było u mnie, w dość podłej rejonówce. Dlatego najfajniej czułem się w swoim dobrym liceum. Przyświecało nam hasło work hard, play hard! Eeeech... Ja w tym roku kończę studia magisterskie, trochę mi smutno, bo trzeba będzie już być naprawdę dorosłym. Albo se je*nę drugi kierunek lub doktoracik, się zobaczy! ;D

    Co za poryty w-f... A nie mogliście raz grać w siatę, raz w nogę? ;] No i rzeczywiście brawo dla Pani 'Z' Polonistki. Wyobraziłem sobie małą klitkę i stadko gimbusów z piłkami, hehehe! Trzeba było Wam dać chociaż te całe dwa komplety paletek do ping-ponga, może lampa nadal by wisiała!

    A 2gi punkt - wiesz jak to jest. Póki nikt niczego sobie nie złamał i się szczególnie nie skarży, to po co oni mają ingerować? Ostatecznie to TYLKO ich praca - tak sobie pewnie myślą i po kilku latach Ty też byś tak pewnie myślał. To samo się tyczy Pani Dyrektorki. O dziwo, o niej piszesz ostrożnie, z szacunkiem i bez przekleństw. Słusznie! ;)

    "nie próbuje im pomów" --> proszę poprawić literówkę!

    KULTURA & FETYSZE BLOG (KLIK!)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ja myślałam, że nasza szkoła jest "zła", zgadzam się z Tobą z "równymi i równiejszymi" bo te cwaniaczki zawsze mają lepiej, bo tak, pamiętam jak raz starszy bił chłopaka z mojej klasy, ale żadnego nauczyciela nie było, a zawsze łażą kiedy nic się nie dzieje. Ja bym jeszcze dodała punkt "praca ze znajomości" nauczyciele nic nie potrafią (oczywiście nie wszyscy) i mają jak ja to nazywam "magistra tak jakby" nasza nauczycielka od niemieckiego na wymianie nie potrafiła się dogadać, a moja ciocia nauczycielka kursów w Niemczech, która sprawdzała nam karty, które mieliśmy wypełnić po niemiecku z pomocą tejże nauczycielki zapytała się mnie czy ta kobieta w ogóle coś potrafi. Zawsze się tłumaczy bólem głowy. Ehh... polskie nauczanie.
    Tak przy okazji chciałam przeprasić Cię, że nie wpadam, ale w ostatnie dni szkoły byłam zajęta :)
    Pozdrawiam!
    http://loony-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz