19. Pięćdziesiąt twarzy Greya.

Tytuł: Pięćdziesiąt twarzy Greya.
Reżyseria: Sam Taylor-Johnson
Scenariusz: Kelly Marcel
Obsada: Dakota Johnosn, Jamie Dornan, Jennifer Ehle,
Rok produkcji: 2015r.
Kraj produkcji: Stany Zjednoczone
Czas trwania: 2h 4min
Gatunek: Melodramat.













O treści:

Anastasia Steele jest młodą studentką literatury, która przeprowadza wywiad z intrygującym Christianem Greyem - milionerem i przedsiębiorcą. Dziewczyna jest zafascynowana inteligentnym i przystojnym mężczyzną, który robi na niej niesamowite wrażenie, jednak gdy ich spotkanie dobiega końca, stara się o nim zapomnieć. Grey zjawia się jednak w sklepie, w którym dorywczo pracuje Anastasia i prosi o kolejne spotkanie. Studentka zgadza się - tym samym wkracza w niebezpieczny świat pożądania, erotyki i głęboko skrywanych pragnień.

Czyli mówiąc ogólnie - historia, opierająca się na uprawianiu dzikiego seksu ;) Mogę śmiało powiedzieć, że sceny "łóżkowe" wraz z całowaniem i grą wstępną zajmują dobrą połowę filmu. Treść akurat nadaję się dla niewyżytych małolat, które wciąż czekają na swojego wyidealizowanego wybranka :)

Moja ocena: 4.5/10
Książki nie czytałem, ale film w żaden sposób mnie nie urzekł. Do jego obejrzenia nie nakłoniła mnie sama jego treść ale szum jaki on wywołał.
   W tym momencie pozwolę sobie na malusieńką dygresję. Otóż pewnej lutowej niedzieli, jakiś miesiąc temu, będąc na mszy w kościele, ksiądz podczas ogłoszeń "duszpasterskich" poruszył temat "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Stwierdził on, że film został stworzony przez wysłanników szatana, żeby nas omamił. Niby nie podał on tytułu filmu (pewnie, żebyśmy go nie obejrzeli xd), ale i tak każdy wiedział, o jaki film chodzi. No i ja więc pytam: Po co o nim mówić podczas mszy? Przecież to logiczne, że teraz większe grono osób go obejrzy. Bez sensu... Ale to tylko Kościół. Nie można zbyt wiele wymagać.
   Wracając do recenzji. Film naprawdę nie jest niczym wielkim. Trochę seksu, trochę pocałunków... i tyle. Naprawdę nic wielkiego... A porównanie tego do porno? Nie uważam, tego za porno... Film po pierwsze nie ukazuje narządów płciowych (penisa i pochwy), a po drugie jest to normalny seks, chociaż z pewnym fetyszem, który może się wydawać dziwny... No ale temat fetyszów, to już nie moja profecja, ja mam ocenić dzieło pod względem atrakcyjności dla widza/ czytelnika.
   Tak, więc film polecam. Jednak jestem rozczarowany, myślałem, że jak film wywołał taki szum, to będzie to coś ciekawego. Jednak się zawiodłem... Dobry dla niewyżytych kobiet! Niech sobie powzdychają...

Komentarze

  1. Jedyne co lubię z tego filmu do piosenkę Ellie Goulding - Love Me Like You Do xD
    Jak się jeszcze dowiedziałem, że druga część ma być w dwóch częściach to złapałem się za głowę. Mnie ten film jakoś nie interesuje, taki jak napisałeś dziki seks z deczka chyba ocenzurowany xD

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tego typu filmami, wolę inne klimaty. W wolnej chwili zapraszam do siebie :)

    world-chinese-rat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz