PO MOJEMU #15 - Nastoletnie Matki Wariatki, mali-starzy.

     Dzisiaj postanowiłem poruszyć temat, który w mniejszym lub większym stopniu dotyka każdego z nas. A mianowicie chodzi o zachowanie i poglądy dzisiejszej podstawówki i gimnazjum. Nie twierdzę, że ja sam jestem lepszy, bo skończyłem gimbazę, ale jednak pewne granice są.


Przeklinanie

     Nie wiem, jak było dawniej, ale w dzisiejszych czasach klnie zdecydowana większość społeczeństwa. Trudno byłoby mi znaleźć wśród swoich znajomych osobę, która nie używa wulgaryzmów. Kilka osób używa rzadko, ale jednak używają. 
     Jednak, gdy widzę kłótnię dzieci z podstawówki, typowych smarkaczów po metr trzydzieści każdy, to mnie szlag trafia. Pamiętam, gdy jakoś dwa lata temu byłem świadkiem tego, jak grupa dziewczynek z klas 1-3 szkoły podstawowej waliła takimi wiązanami na publicznym placu zabaw w niedużej odległości od dorosłych, że mnie po usłyszeniu tego się słabo zrobiło. Byłem tym bardzo zszokowany. Ja sam jakkolwiek przeklinać zacząłem gdzieś w szóstej klasie, moi znajomi też mniej więcej w tym czasie. W nauczaniu zintegrowanym po prostu byśmy się wstydzili.

Podejście do seksu

     Seks - sprawa jak najbardziej ludzka i prywatna, jednak nie dla wszystkich, wiem to z autopsji. Otóż miałem w klasie pewną dwójkę, która mniej więcej w pierwszej gimnazjum postanowiła, że zostanie parą. Fajnie, ładnie, co mnie to interere. Jednak mniej więcej w drugim semestrze drugiej klasy gimnazjum po forum klasy zaczęły krążyć pikantne historyjki dotyczącej owej dwójki. Kiedy zrobili to pierwszy raz, jak to zrobili, gdzie to zrobili. Oprócz tego można było się dowiedzieć m.in. o wyglądzie różnych części ich ciał oraz o braku funduszy na prezerwatywy, co zmusiło ich do uprawiania seksu bez zabezpieczeń.
     Na początku nie wierzyłem w te plotki, słyszałem to od osób trzecich. Jednak moje nastawienie do tego zmieniło się, gdy na własne oczy widziałem, jak dziewczyna sprzedaje pikantne szczególiki swoim koleżankom, na korytarzu, w szkole, przy wszystkich. Był to jeden z tych momentów, kiedy tracę wiarę w to, że ewolucja człowieka przebiega w dobrą stronę. Z jednej strony dlatego, że laska wpadła na świetny pomysł, żeby sprzedawać swoje intymne życie, a z drugiej, że znalazły się takie osoby, które tego ochoczo słuchały. Żal i ból.


Nastoletnie Matki Wariatki

    Kolejną sprawą jest nieodpowiedzialność niektórych dziewczyn. Spotykają się z chłopakiem od miesiąca, a robią to z nim bez zabezpieczenia, w losowych krzakach, na szybko oglądając się, czy nikt nie widzi. A potem żalą się do wszystkich, że ukochany je zostawił, a robią się dziwnie grube. I zaczyna się zastanawianie, ciąża czy nie ciąża? Brawo. Ułomność Narodu* jest zatrważająca. 


Kindermafia

     Kindermafia, czyli krótko mówiąc bandy dzieci. W mojej szkole raczej czegoś takiego nie było, ale słyszałem, że w innych różnie z tym bywało. Ponoć zdarzały się przypadki grupki agresywnych dzieci z podstawówki. Jak to brzmi w ogóle? Sam widziałem kilka razy takie przypadki. Szła grupka dzieci w obdartych i brudnych ciuchach, z kijami w łapach, klących, czepiających się przypadkowych osób. Byli bardzo pewni z siebie, dzieci z podstawówki, które startują do dużo starszych jak równi do równego. Trochę to straszne jakby to przemyśleć. Ale na szczęście raczej tego nie widać, może resocjalizacja działa?

==========================================

     * Naród, metaforycznie; w znaczeniu bliżej nieokreślonej liczby osób w społeczeństwie.

    A Wy, jaki macie stosunek do tego typu osób? 

Komentarze

  1. Haha, ja tam lubię dyskretnie po(d)słuchać jak tępe dzidunie mówią o swoim życiu w alkowie... Taki ze mnie zbereźnik!

    Ale żeby tak w tych gimnazjach wszędzie, po krzakach nawet? :C

    Kindermafia, fajne określenie, nie spotkałem się z nim wcześnie. Z młodymi gangsterami też raczej nie, czasem mignie mi tylko jakaś groźna fota w fejsbukowym łolu... ;D

    Świat się stacza, a najlepiej widać to właśnie po dzieciakach...

    Kultura & Fetysze (klik!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama chodzę do "gimbazy", jednak nasz szkoła jest dość rygorystyczna, więc takie rzeczy zdarzają się rzadko, a jak już to mamy takie pomieszczenie, gdzie dostajesz kółeczko ( kolor, zależnie od popełnionej "zbrodni: zielony, żółty i czerwony, no i fioletowy jak do toalety chcesz iść), tam cię spisują w aktach, przeprowadzają rozmowę, czasem zaproszą rodzica, ile masz przewinień to sprawa do policji. I tak się żyje. Raz dobre, raz za najdrobniejsze przewinienie potrafią cię wysłać. Jednak z głupotą nastolatek, które jakimś cudem tyją nic nie zrobisz. Było u nas kilka takich sytuacji. Fajny post :D
    Pozdrawiam!
    https://loony-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie raczej nie było kindermafi, ale raczej grupka dzieciaków, które uważają się za kogoś lepszego, przez co dużo przeklinają. Cóż święta nie jestem, ale zniesmacza mnie po prostu gdy dzieci klną jak szewc. Przydałaby się szczypta umiaru.
    Hah, przerażająca jest głupota niektórych dziewczyn, ale cóż, nie moja sprawa ich życie prywatne :)
    dzienniklisa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, ja raczej z uśmiechem na ustach wspominam czasy podstawówki czy gimnazjum. Każdy żyje na swój sposób, więc raczej niezbyt wiele mnie to intere, ale zawsze można się pośmiać xD

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja dalsza kuzynka urodziła będąc w pierwszej klasie szkoły średniej. Na początku nie byłam przekonana czy poradzi sobie z dzieckiem ale jej nastoletnie macierzyństwo wyszło na dobre, stała się odpowiedzialna. Jednak potępiam takie osoby ktore w młodym wieku zachodzą w ciążę bo fajnie jest mieć dzidziusia.

    Cień

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiadomo, że dziecko = odpowiedzialność. Niektóre dorosłe kobiety nie radzą sobie z nastoletnimi lub młodszymi dziećmi - widzę to po kilkorgu dzieci moich sąsiadów. Jedna rodzina ma dwójkę, druga ma jedno, trzecia trio, czyli trójkę. Dwie z nich radzą sobie jakoś, ale najgorzej jest z przedszkolanką sąsiadki od sąsiedniej kamienicy (dwie kamienice mają wspólne podwórko). Ma nie więcej niż 6 lat, a taka rozwydrzona, że żal tyłek ściska...
    A mamusia co rusz kupuje jej nowe ciuszki, ubiera ją jak jakiegoś cudaka (w czasach młodości mojej mamy i częściowo moim i siostry dzieciaki ubierały się na podwórko w jakieś gorsze fatałaszki, bez błyskotek - dzieci, to dzieci. Nikt się nie czepiał, a w okropnie podartych ubraniach nie chodziłyśmy) i o co ją córuchna poprosi, to jej mamusia daje.
    A myślisz, że się podzieli np. czekoladą?
    Zapomnij!
    I właśnie takie zachowanie ,,matki" wobec dziecka mnie uwiera. Nie radzi sobie z jednym bachorem, a niedawno dowiedziałam się, że znów jest w ciąży...
    No cóż, takie postępowanie nie wyjdzie jej na dobre.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz